Copyright © 2024 - Wszelkie prawa do serwisu zastrzeżone. Rozpowszechnianie za zgodą właścicieli CN Adriatic
dodano: 22-10-2011 | dział: Aktualności i wydarzenia Relacje z wypraw i galerie zdjęć
Początkowa faza przygotowań do nurkowania miała miejsce w bazie C.N. Adriatic nad j. Hańcza. Etap ten polegał na wyborze odpowiedniej konfiguracji, przetestowaniu nowego sprzętu, oraz dobraniu i przygotowaniu gazów na nurkowania finalne.
Podczas realizacji tego stadium przygotowań bardzo dużą rolę odegrała seria głębokich nurkowań symulujących różne możliwe awarie mogące wystąpić podczas planowanego nurkowania w jeziorze Attersee.
Naturalne uwarunkowania wymienionych akwenów są diametralnie różne. Bezsprzeczna przewaga bardziej optymalnych warunków w widniejszym oraz mającym ostrzejsze nachylenie stoku, leży po stronie jeziora Attersee. Ciężkie uwarunkowania Hańczy przemawiały na korzyść ćwiczenia w trudniejszych warunkach ciemnego i mulistego dna o stosunkowo łagodnym stoku.
W trakcie przygotowań testowałem przeróżny sprzęt począwszy od systemów ogrzewania, zaworów ulgi, oświetlenia, urządzeń pomiarowych, próbowałem rozmieszczenia butli bocznych na uprzężach klasycznych oraz wykorzystując elementy sidemount’u.
Radząc się kolegów- Roberta z zaprzyjaźnionego centrum nurkowego SUBMARINER- mającego bogate doświadczenie w przygotowaniu technicznym Projektu 335; Adama z HańczaTECH; Wojtka „Tuchli” ITE PSAI z SEA HORSE oraz Irka Słuckiego z CN ADRIATIC, wybrałem konfiguracje oraz dobrałem odpowiednie gazy do wykonania moich nurkowań.
Na tydzień przed planowanym wyjazdem weekend spędziłem nad Hańczą mieszając gazy i dopracowując ostatnie szczegóły wyjazdu. Mając gotowy już cały sprzęt, który musiałem zabrać do Austrii stanąłem przed problemem związanym z zapakowaniem całego bagażu do mojego sedana. Okazało się że muszę zabrać ze sobą twinsety 2×12 i 2×15, 3 stage 11l, 2 stage 7l, jeden stage15l, stalową 12l butlę dla żony, oraz skafandry, automaty, poza tym całe mnóstwo pozostałego wyposażenia i jedzenie. Wszystko to trochę cudem i trochę sposobem zdołałem upchnąć do auta cały czas zastanawiając się jak zmieści się jeszcze żona Agnieszka i kolega Hubert.
W przeddzień wyjazdu zadecydowaliśmy, że lepiej będzie przejechać polskie drogi nocą, wobec czego wyruszyliśmy kilka minut po północy. Zmieniając się za kółkiem przeładowanego samochodu zmęczeni kilkunastogodzinną podróżą dotarliśmy do Wyregg Am Attersee ok. godz 13.00. Przywitał nas deszcz, wiatr i zimno. Po kilku godzinach pogoda poprawiła się i mogliśmy zobaczyć przepiękny górski krajobraz, u podnóża którego rozciągała się błękitna tafla jeziora. Reszta ekipy dojechała wieczorem.
Następnego dnia rano pogoda znów się nie popisała. Nie zwracając jednak uwagi na aurę spakowałem się, zabierając jedynie niezbędną część sprzętu, potrzebnego na nurkowanie rozpoznawcze z parkingu nazwanego „Ofen”. Zaskoczony byłem usytuowaniem parkingu- przy samej drodze, w zasadzie tuz przy pasie ruchu po którym poruszały się cały czas pojazdy. Odnalezienie miejsca nurkowania dzięki oznaczeniom przy drodze nie przysporzyło problemu. Tego dnia niewątpliwym plusem niezbyt ładnej pogody była mała popularność tego miejsca nurkowego wśród nurków. Około południa wszedłem do wody. Podpiąłem stage z ucieczkowym trimixem, nitroxem oraz tlenem, wypuściłem powietrze ze skrzydła opadając na kamieniste dno. Woda miała przejrzystość ok. 5-6m. Uniosłem się nad dnem dopuszczając powietrze do suchego z butli argonowej i obrałem kurs na 300°. Po około minucie płynięcia woda stała się bardziej klarowna, widoczność sięgała 10-15m, dno tu zaczęło ostrzej spadać, aby ok. 27m przejść w stromy skalny stok. Zatrzymałem się na chwile, wypełniłem komory automatów butli bocznych gazem i popłynąłem dalej, gdzie dno przybierało postać górskiego zbocza. Mijając 55m bez problemu odczytywałem wartości na Digitalu i Vr3. Latarkę odpaliłem na 60m. Na tej głębokości dno ogarniała szarówka, natomiast patrząc w górę widoczny był błękit dobiegający z powierzchni. Skupiony snop światła HID oświetlał dno na odległość około 15m, ukazując zdumiewające widoki podwodnych skałek. W świetle latarki woda miała niewiarygodnie niebieskawy kolor, dodający uroku podwodnym skałkom. Mijając 70m otworzyłem wspomaganie Venturiego w moim automacie podstawowym co poprawiło komfort oddychania. Płynąc szybciej niż mówił mi runtime w 7 minucie nurkowania osiągnąłem 103m. Zatrzymałem się i rozpoznałem teren. Na tej głębokości dno nie schodziło już tak stromo jak do tej pory, ale stok był wyraźnie widoczny. To tu- pomyślałem- jutro wrócę i pójdę dalej aby osiągnąć planowana głębokość. Zawracając miałem zapas 120 bar gazu dennego, nietknięty trimix ucieczkowy i gazy dekompresyjne. Utrzymując stale pływalność i kontrolując prędkość wynurzania dodawałem powietrze do skafandra i zrzucałem powoli gaz ze skrzydła- miał to być test wyporności dla alternatywy utraty skrzydła na nurkowaniu finalnym. Skafander spokojnie dawał rade unieść obciążonego nurka w wodzie. Na pierwszym przystanku deep stop ok. 65m poczułem pierwsze uderzenie chłodu. Na szczęście miałem ogrzewanie. Na gaz deko przełączyłem się dopiero na 22m. Od tej głębokości widoczność uległa pogorszeniu. W wodzie unosił się mleczno-mętny osad znów ograniczając widoczność do 5-6m. Po przełączeniu się na tlen i odbyciu dekompresji zakończyłem nurkowanie w 73 minucie.
Ku mojej uciesze następny poranek przywitał nas mgłą i chłodem, co mogło być zwiastunem niewielkiego ruchu na parkingach. Zaraz po małym śniadaniu i szybkim prysznicu wybraliśmy się ponownie na znane już miejsce nurkowe- Ofen. Wraz z Hubertem wypakowałem przygotowany poprzedniego wieczoru sprzęt i zaczęliśmy się ubierać.
Po założeniu zestawu 2x15l i przypięciu 4 butli bocznych obrałem kurs w znane już z poprzedniego nurkowania miejsce. Wszystko przebiegało identycznie jak na nurkowaniu rozpoznawczym. Na głębokości 95m przełączyłem się na gaz denny i tak samo jak poprzedniego dnia znalazłem duże drzewo leżące na głębokości 100m, wyprzedziłem runtime o około 2 minuty. Od 110m nachylenie stoku stopniowo łagodniało, zanurzałem się z prędkością 8- 9m/min. W pewnym momencie zaniepokoiło mnie ciche bzyczenie. Źródło dźwięku pod woda jest nie do zlokalizowania. W pierwszej chwili pomyślałem ze gdzieś tracę gaz. Zatrzymałem się na 117m sprawdziłem wzrokowo okolice zaworów i automaty butli bocznych, skontrolowałem ciśnienie w twinsecie i nie znalazłem źródła wycieku. Po chwili dźwięk ucichł. Nie znajdując powodu by zawrócić sprawdziłem runtrime i popłynąłem dalej. Jak się okazało później źródłem dźwięku była płynąca po powierzchni wody motorówka. Poniżej 130m dno było już głównie muliste z porozrzucanymi gdzieniegdzie skałkami i miejscami wystającymi z dna dużymi skałami. W 11 minucie od zanurzenia mój głębokościomierz wskazał 140m. Stok w tym miejscu był wypłaszczony, ale nadal zauważalny. Rozpocząłem wynurzanie, kontrolując wskazania przyrządów pomiarowych. W okolicach pierwszego przystanku deep stop (91m) dno podnosiło się znacznie ku górze tworząc ścianę skalną. Popłynąłem bardziej w lewo odkrywając dalszą część ściany wyglądającej zupełnie jak urwiska skalne w górach. Snop światła latarki odkrywał przede mną dalsze fragmenty podwodnego krajobrazu. Patrząc w górę od ok. 70m widziałem przebłyskujące światło słoneczne, ale dokładniejsze oglądanie skałek wymagało użycia latarki. Podwodne szybowanie nad urwiskiem skalnym przyprawiało o zawrót głowy. Przełączając się na triox na 40m poczułem lekki chłód. Ściana skalna przechodziła w stromy stok na ok. 30-35m, by w na 20m zakończyć się szeregiem głazów skalnych. Przełączając się na nitrox na 13m miałem nad głowa jeszcze przeszło półtorej godzinny sufit dekompresyjny. Obserwując życie litoralu jeziora pływałem komfortowo z odwieszonymi stagami na podpiętą z tyłu pod płytą uprząż sidemount’u. Chwilami wyciągając automat oddechowy z ust hamowałem odruch wymiotny spowodowany długotrwałą obecnością ciała obcego w ustach. Woda na głębokości 5m miała już 20 stopni, wiec pomimo oddychania tlenem ogrzewanie nie było juz mi potrzebne. Po 137 minutach pobytu pod woda wynurzyłem się zastając przepiękna słoneczna górska panoramę.
W ciągu następnych dni wykonałem jeszcze kilka nurkowań w równie zaskakujących miejscach akwenu, miedzy innymi na podobnej podwodnej ścianie położonej przy zejściu Schwarze Brücke.
Jezioro Attersee dopisałem do moich ulubionych nurkowisk i wiem z pewnością że tu wrócę.